Jednak udało się odwiedzić siłownię. Nie wiem jak udało mi się dotrzeć przed zamknięciem, ale najważniejsze, że się udało!
Niestety problem z kolanami, o którym wspominałem na poprzednim blogu ciągle doskwiera. Jest natomiast jest już dużo lepiej. Dopiero na szóstym kilometrze poczułem ból. Wtedy też zauważyłem, że całkiem sporo zdążyłem przebiec! Przez cały czas zastanawiałem się czy kolana nie odmawiają posłuszeństwa i wsłuchiwałem się w nowy kawalek Justice - Civilization. Wydaje mi się, że utwór powstał specjalnie dla Adidasa, przez dwa tygodnie dostępny był jedynie z podkładem reklamy nowej kampanii "Adidas - all in one". Po siódmym kilometrze dałem sobie spokój z biegiem. Nie chciałem ryzykować, że jutro nie będę wstanie chodzić jak "normalna" istota ludzka ;).
Bieżnia (około 40 min, incline 3,2):
10 min - 9,5 km/h - tętno: około 150,
10 min - 10 km/h - tętno: ponad 150,
10 min 10,5 km/h - tętno: ponad 160,
10 min - 10 km/h - tętno: 172 - 179 (ledwo utrzymałem stan poniżej 180 :/ ).
Trochę wysokie tętno - zwalę winę na brak wystarczającej ilości snu ;)
Orbitrek (około 45 min, lvl 13 na 25):
program: manual, tętno: 163-168.
Przynajmniej na orbitreku udało się trochę popracować nad kardio.
Na orbitreku zauważyłem, że własnie gra Barcelona VS. Real Madryt. Niestety, przez pierwsze 18 minut sądziłem, że to powtórka i nie zwracałem specjalnie na ich grę uwagi. Coś jednak mi nie pasowało - inaczej pamiętałem ich ostatnie starcie. Nagle - EUREKA! To jest na żywo! Gratulacje dla mnie... Jak mogłem w ogóle o tym zapomnieć... Przegapiłem sporą część początku pierwszej i parę minut początku drugiej połowy. To przez transmisję meczu na orbitreku byłem około czterdziestu pięciu minut - chyba jeszcze nigdy wcześniej nie byłem tak krótko pod prysznicem ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz