piątek, 13 maja 2011

Trening - czwartek

Walka z projektami pochłonęła mnie całkowicie. Tak jak sądziłem; nie miałem ani chwili na basen czy siłownie. Wczoraj po 23:00 przesłałem ostatniego maila jakiego miałem wysłać - grzechem by było nie uczcić takiego wydarzenia ;). 


Na rower nigdy nie jest za późno tym bardziej, że przez cały tydzień trapiły mnie wyrzuty sumienia, spowodowane zaniedbywaniem formy. Po powrocie sprawdziłem na mapie trasę jaką pokonałem i okazało się, że wynikiem spontanicznego zapakowania plecaka i napełnienia bidonu jest:


30 km - rower (puls bliżej nieokreślony - co prawda zabrałem ze sobą pulsometr, ale tylko na początku sprawdzałem tętno).


Mówią, że w Łodzi nie ma gdzie jeździć, a ja przez niemal cały czas jeździłem po parkach i ścieżkach rowerowych! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz